piątek, 8 sierpnia 2014

Dziecko dwujęzyczne - dzienniczek znów nas ratuje!

Pisałam już dawno, dawno temu o tym, jak dzienniczek uratował nam życie, kiedy Makymilian miał problemy z adaptacją w przedszkolu (TU: http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/11/strony-z-dzienniczka.html oraz TU: http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/05/histeryczny-smiech-dwujezycznosci.html )

Teraz historia Alicji:

Alicja poszła do przedszkola w marcu tego roku. Ala miała wtedy prawie 2 lata.

Sytuacja w skrócie:
• Alicja i Makuś są w bardzo małym przedszkolu – 18 dzieci, 2 grupy: jedna grupa maluszków do 3 roku życia, druga grupa powyżej 3 roku życia. W każdej grupie są 2 panie. Przedszkole maleńkie, dzieci z obu grup widują się często; bawią się razem;

• Oboje od marca poszli do nowego przedszkola, w nowym kraju;

• Język: Maksiu ma opanowany niemiecki (moim zdaniem) w stopniu komunikatywnym, brakuje mu jednak mnóstwa słów i konstrukcji gramatycznych – nie ma jednak problemu z nawiązywaniem kontaktu z niemieckojęzycznymi użytkownikami – zauważyłam, iż woli dorosłych (mają więcej cierpliwości i starają się zrozumieć); Alicja jest w niemieckim tylko osłuchana – zna tylko podstawowe zwroty grzecznościowe;

• Są w nowym przedszkolu 6 godzin

• Panie: pani od młodszych dzieci ma niesamowitą intuicję językową – świetnie jest w stanie dogadać się ze mną, Alicji bardzo pomaga; wykorzystuje gest, mimikę, zmienia słowa, kiedy jest problem, powtarza często te same zwroty, mówi prostym i komunikatywnym językiem (SUPER!); pani z grupy Makusia ma zerową intuicję językową – jak widzi, że ja lub dzieci jej nie rozumiemy, panikuje, stresuje się, uśmiecha się newrowo i ucieka…(o zgrozo! jest logopedą! – tłumaczę sobie, że może jest świetnym logopedą „artykulacyjnym”, bo o komunikacji to ona nie ma zielonego pojęcia, twierdzi, że Maksymilian świetnie sobie radzi z niemieckim (artykulacyjnie, tak!, mogę się zgodzić!!; systemowo – jest może nie fatalnie ale słabo) (SZKODA!!!)

• przedszkole z gatunku opiekuńczego (nie za wiele edukacyjnych, kreatywnych inicjatyw), ale miło, sympatycznie;

• ilość dzieci i pań sprzyja rozwojowi językowemu dzieci;

• ustalone zostało z paniami, iż my nie uczymy Alicji niemieckiego, tylko zostajemy przy polskim, panie będą się starały jak najwięcej uczyć języka.

Jak rozwija się sytuacja:
Dzieci bardzo szybko! zaakceptowały nowe przedszkole. Alicja uroniła może ze dwie łzy. Szybko zostawały na całe 6 godzin, zadowolone!!

Obserwowałam Alę, czy radzi sobie emocjonalnie z nową sytuacją. Bardzo szybko zaczęła się bawić (sama lub z Maksiem); widziałm jak działa: jest baczną obserwatorką – wszystko obserwuje kątem oka i naśladuje dzieci i ich czynności. Nawet jak za wiele nie rozumie świetnie radzi sobie sytuacyjnie (po mamusi, jak nic…). Językowo nie porozumiewała się z paniami około 3 miesięcy, nie powtarzała ani słowa. Panie twierdziły, że wszystko jest dobrze.

Ale…

Zaczęło się:
1. Alicja zaczęła w domu być agresywna i w przedszkolu też przekazywała swe życzenia po polsku lub siłą: wyrywała zabawki i popychała dzieci, jeśli stały jej na drodze. W domu stała się agresywna wobec brata. Popychała go, gdy nie pasowało jej cokolwiek.

2. Co charakterystyczne: zauważyłam, iż Alicja przejawiała jakby regres języka polskiego. Ogólnie mówi pięknie po polsku, bardzo dobrze ma rozwinięte słownictwo oraz cały system jezyka. Około maja, przestała mówić a zaczęła mnóstwo rzeczy pokazywać palcem (jak w przedszkolu) zamiast „daj” mówiła „Y” i pokazywała. Przeniosła sposób komunikacji z języka niemieckiego na język polski.

3. Alicja ciągle nie znała imion innych dzieci.

4. Pani w przedszkolu powiedziała zdanie, które zaświeciło mi kontrolkę: „Ala nie rozróżnia TASSE od TASCHE”… No Panie Boże… to jest problem dla nich? A nie to, ze nie zaczęła mówić „DAJ” „NIE CHCĘ” „CO TO?” „TO JEST MOJE” …

To wszystko kazało mi wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować pomóc dziecku – bo dlaczego nie…

Zastanawiałam się jak wprowadzić niemiecki bez większej mojej interwencji – bo ciągle jednak słabo, oj słabo, mówię.

I znów padło na dzienniczek: to świetny sposób – by ktoś inny (tu panie w przedszkolu) mogły wykorzystywać wpisy, czytać z dobrym akcentem i wymową i utrwalać wypowiedzi!, nawet poprawiac moje błędy.
Zaczęłam rysować proste sytuacje: obserwowałam, co danego dnia było ważne i zapisywałam (z pomocą męża) to jednym, góra dwoma zdaniami. Alicji czytałam to ja kilka razy z tłumaczeniem i opowiadaniem po polsku, potem wręczałam jej dzienniczek i szła do przedszkola.

Stało się tak jak w przypadku Maksia: dzienniczek stał się jej tarczą obronną, jej tablicą do wyrażania siebie! Trzymała go zawsze dumnie pod pachą, wkraczała do sali, siadała na środku, otwierała i oglądała.

Zawsze podchodził do niej ktoś , przeważnie któraś z pań, czasami dziecko. Panie mając pod nosem wpisy (chcąc nie chcąc?) czytały.

Ala zaczęła powtarzać!!!! Dlaczego ten etap powtarzania nie nastąpił wcześniej – dlaczego Alicja nie zaczęła powtarzać po paniach? Prawdopodobnie dzieje się to z tego powodu, iż język mówiony jest jednak krótkotrwały, słowo wypowiedziane szybko znika. Zapisane pozwala na wielokrotność powtórzeń – mimo, iż sytuacja juz się zmieniła! Dodatkowo dziecko może „zatrzymać się” nad tą sytuacją i ją opisać!, nazwać! emocje, zdarzenie, czynność: a to, co zostało nazwane jest OSWOJONE!!!! 

Alicja zaczęłaby powtarzać, ale nie wiadomo kiedy! a ta mała, moja pomoc dała jej narzędzie do komunikacji z paniami, narzędzie do wyrażania siebie!

Cieszę się bardzo, iż pomogłam jej.














(Alicja z dzienniczkiem w aucie - droga powrotna z przedszkola)

Ala przestała popychać dzieci: napisaliśmy w dzienniczku, co ma powiedzieć, kiedy czegoś chce lub nie chce.

Zaczęłam wprowdzać proste nazwy rzeczy: np. zabawek. Bardzo ważnym, przełomowym czasem było kiedy w dzienniczku pojawiło się „WAS IST DAS?” – Ala zaczęła zadawać to pytanie i dzięki temu komunikacja z paniami się bardzo, bardzo poprawiła!!! Zaczęła poznawać nowe słowa szybciej. Stało się to jej ulubionym pytaniem w sytuacji, kiedy poza przedszkolem spotkała niemieckojęzyczne osoby! Czerwiec był pod znakiem „WAS IST DAS?” – dzięki temu rozpoczynała ROZMOWĘ!!! Z każdym napotkanym człowiekiem: bo przecież każdy odpowiadał!
I tak się to toczy!!

Tak jak w sytuacji Maksia poprawa konunikacji w jezyku niemieckim nastąpiła niezmiernie szybko!!! – w 3 tygodnie dziecko zupełnie inaczej funkcjonowało w grupie!, zupełnie inaczej reagowało emocjonalnie!

Znów twierdzę, iż dzienniczek uratował nam – może nie życie – ale spokój. Ala przestała pokazywać w domu: prosiłam, żeby mówiła po polsku. Przestała popychać, jest spokojna w przedszkolu, cieszy się, że może przekazać paniom krótkie „opowieści” z domu.

Widzę, iż rozwój języka niemieckiego jest teraz spokojny, jakoś tak bez emocji negatywnych, wszystko przebiega pomału ale do przodu.. Ale nie mogę powiedzieć, że do końca naturalnie – środowisko naturalne jest – ale metodę/technikę dzienniczka jednak wykorzystałam. Grunt, że skutecznie!!

Teraz dzieci spędzają sierpień w domu. Wszystko po polsku. Ale dzienniczek jest! i wykorzystam go w momencie powrotu we wrześniu – Ala będzie mogła opowiedzieć, co się działo w domu w wakacje….

Polecam dzienniczek jeszcze raz serdecznie – jako bardzo pomocną technikę wprowadzania systemu językowego u dzieci dwujęzycznych.

Jak prowadzić dzienniczek w języku, którego akurat dziecko się uczy?
• Piszemy SYTUACYJNIE! Rysujemy SYTUACJĘ i opisujemy bardzo krótkimi zdaniami.
• Nie oczekujemy od dziecka by czytało – my czytamy, zapewniem, źe dziecko zapamiętuje całą wypowiedź – z sytuacji, z rysunku.
• Wybieramy sytuacje bardzo ważne dla dziecka, wiąże się to, z emocjonalnym przeżywaniem a to ułatwia zapamiętywanie.
• Wypowiedzi piszemy w dymkach – w ten sposób wprowadzamy język mówiony!!!
• Czytamy dziecku (przy tzw. okazji)
• Dajemy dzienniczek do przedszkola
• Pytamy o ważne wydarzenie dnia – pamiętajmy, iż zapisujemy ważne pozytywne i negatywne sprawy!

Oto kilka kartek z niemieckiego dzienniczka Alicji:













Dzienniczek ma wiele zastosowań: więcej można przeczytać TU: (wszystkie posty o dzienniczku TU: http://dwujezycznosc.blogspot.de/search/label/dzienniczek%20wydarze%C5%84 )
Technika ta polecana jest rodzicom przez terapeutów szkoły krakowskiej.

11 komentarzy:

  1. Wspanialy post droga Elu :-D Moj syn za miesiac zacznie przedszkole i kto wie moze dzienniczkowa pomoc okaze sie potrzebna i nam. U nas sytuacja na dzien dzisiejszy wyglada tak, ze Martin nie mowi dobrze w zadnym jezyku :-/ We wrzesniu skonczy 4 lata i czasem trudno jest sie z nim dogadac. Gdy przeprowadzilismy sie do Irlandii (prawie) rok temu Martin platal dwa jezyki (polski i czeski). Teraz placze 3 :-/ Przez ostatni rok osluchal sie angielskiego.. Widze, ze duzo rozumie. Wiem, bo czesto mowilismy z mezem w jego obecnosci po angielsku niechcac by wiedzial o czym mowimy.. ale ostatnio zauwazylismy ze jednak mniej wiecej rozumie. Wylapuje slowa. Boje sie jednak jego reakcji jak zostanie "wrzucony" w grupe angielsko mowiacych ludzi i bedzie musial sie sam porozumiec. Boje sie tez, ze w owej grupie przedszkolnej moze znalezc sobie dziecko polskie/czeskie ( o co tutaj nie trudno) i wtedy ograniczy swoje "nawiazywanie" znajomosci do danego malucha i angielskiego sie nie nauczy :-/ Kolejny moj "strach" to jezyk irlandzki, ktorego dzieci zaczynaja uczyc sie juz w przedszkolu :-/ Zastanawiam sie jak moj syn poradzi sobie z tymi 4 jezykami na raz, kiedy jeszcze zadnego dobrze nie opanowal :-/

    Alez sie rozpisalam.. :p

    Ciesze sie ze Alicja sie przelamala a dzienniczek wam pomogl. Wspaniale, ze i Makus sie zaadaptowal :-)

    Pozdrawiam Cie serdecznie :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agato - wiesz, wygląda na to, że martwisz się mocno! Rozumiem! Ale może pomału, pomału! Postawicie teraz na Wasze języki ojczyste i zobaczymy co się wydarzy w przedszkolu. Będziemy "pilnowac" Martina!! Szczegolnie w czasie, kiedy pójdzie do przedszkola!!!

      Usuń
  2. Wspaniały pomysł z tym dzienniczkiem! Żałuję, że nie wiedziałam o tym rok temu, gdy przeprowadziliśmy się do Norwegii. Maja miała prawie 3,5 roku. Od razu poszła do norweskiego przedszkola, ponieważ chcieliśmy, żeby jak najszybciej zaczęła chłonąć nowy język po to, żeby później było jej po prostu łatwiej. Myślę, że taki dzienniczek ułatwiłby wiele spraw, zapobiegłby wielu bólom brzuszka i nerwom:) Bo chociaż w przedszkolu jest polska nauczycielka i polski kolega, to bywało ciężko. Poranne rozstania były trudne i te częste bóle brzucha przed wyjściem...:( Teraz Maja wróciła do przedszkola po wakacjach i jak na razie (odpukać;) jest lepiej. Przez ten rok Maja trochę "złapała" norweskiego i z relacji nauczycielki wynika, że dużo rozumie i trochę mówi. Chyba też trochę odpoczęła przez wakacje. Zastanawiam się, czy na tym etapie dzienniczek mógłby jej jeszcze pomóc. Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pastelo! Dzienniczek można wprowadzać w każdej chwili - nie ma żadnych ograniczeń gdzie i kiedy... :-)
      Szczegolnie jest wskazany w sytuacjach emocjonalnie ważnych!!, trudnych.

      Usuń
  3. Elu, jesteś cudowną mamą! Dzięki uważniej obserwacji swoich dzieci potrafisz szybko dojść do sedna problemu i pomóc im. Nie wszyscy mają ten dar. Dzięki za podzielenie się swoimi doświadczeniami. Życzę szybkich postępów językowych. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Dorotko... Nie zawsze pewnie tak jest, ale pozostaje się starać... Językowo - opisze niedługo (jak Bozia pozwoli) na jakim etapie są teraz dzieci w niemieckim i zobaczymy tez jak odbędzie się powrót do przedszkola...

      Usuń
  4. Cześć Elu! Podczytuję Twojego bloga od jakiegoś czasu i zbieram się do skomentowania, ale zawsze coś :) Mieszkam w Niemczech od stycznia, z prawie czterolatkiem i nieco starszym od niego mężem :) Twój blog to dla mnie deska ratunkowa, jako że na studiach nie przykładałam się do zagadnienia dwujęzyczności. Nie miałam wtedy planów ani na dziecko, ani na emigrację, a tu proszę, niespodzianka... Mój synek z powodu chorobowych niedomagań rozwijał się bardzo wolno i nawet po polsku - jak na mój gust - mówi tragicznie. Nie potrafi, albo nie chce, sklecić zdania wychodzącego poza 4 słowa. Znacznie chętniej mówi po angielsku, natomiast od 2 tygodni jest w germańskim przedszkolu, a ja jestem w kropce. Twój pomysł z dzienniczkiem postaram się jak najszybciej wprowadzić w życie, żeby pomóc mu w przedszkolnej komunikacji, ale nie wiem, jak ratować jego polski. Czy któraś z mam dwujęzyczniaków miała może taki problem? Bo naprawdę nie wiem, czy powinnam już biec z nim do logopedy, czy dać mu jeszcze trochę czasu na ogarnięcie się w sytuacji.. Twoja córka mówi znacznie lepiej od niego, a jest o 2 lata młodsza. Nie mamy tutaj polskich znajomych, więc jedynym źródłem języka jesteśmy ja i mąż. To chyba za mało. Jeśli ktoś ma jakieś rady - to proszę sypać, jestem otwarta na wszelkie dobre pomysły. A w poczuciu obcości łączę się z Tobą, Elu, w duchu..
    Berlińska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Berlińska - tak, wiele z mam (rodziców) ma podobne problemy. Pisz proszę na el.lawczys@gmail.com to będę miałą Twój adres pryw. i napisze więcej i szczegółowo. JAk na razie szukaj odpowiedzi w starych postach na blogu, oraz na http://blog.centrumgloska.pl/
      Jedno!!! - Mały potrzebuje wsparcia!!! Twojego lub specjalisty. Ale szczególnie Twojego!!!
      El.

      Usuń
  5. Elka, mam pytanie, moje dziecko zaczelo szkole, ma 5 lat. Dowiedzialam sie od nauczycielki ze bede juz ich uczyc pisac i czytac. Czy powinnam przestac teraz uczyc jej czytac po polsku i wznowic to w wakacje przyszle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę powodu, żeby przestawać. Uczcie się dalej.

      Usuń
  6. Sama jeszcze nie jestem mamą, ale interesują się zagadnieniem dwujęzyczności. Dzienniczek wydaje się być świetnym pomysłem, a ty jesteś super mamą, że zauważyłaś problem i szybko go rozwiązałaś!

    OdpowiedzUsuń